Józef Lewandowski
 
 

J Ó Z E F   L E W A N D O W S K I
1 9 2 3 – 2 0 0 7

Spoglądam na wykaz osób pomagających w badaniach, w rozwikłaniu  labiryntu sprzecznych danych, w wykonaniu zadania jakiego się  podjęłem. Wykaz ten  jest jak nagrobne kamienie na cmentarzu.  Mało kto z tych osób pozostał przy życiu. Jest więc rzeczą  naturalną, że II wojna światowa w powszechnej świadomości  stała się Historią, czymś co było, ale już nie istnieje.  Kręgi na wodzie zanikają, popioły  ofiar Zagłady i  ludobójstwa, szczątki Żydów ale i Polaków, Rosjan, Romów i  innych łączą się z przyrodą.

Spełnienie podjętego ponad 30 lat temu zobowiązania wobec pani  Julii Zielińskiej trwało dość długo. Opisywana przeze mnie  rzeczywistość jest skomplikowana i wymagała różnych badań i  przemyśleń. Rzeczywistość nie chciała się ujawnić, broniła  się przed deszyfracją i prostymi konkluzjami.

Tak czy inaczej zadanie zostało jednak wykonane i mogę postawić  kropkę. Oczywiście, są nadal niewyjaśnione szczegóły i  kwestie, ale nimi zajmą się badacze znacznie ode mnie młodsi. Chcę natomiast tu stwierdzić, że wszystko co łączy się z  tematem "Węzeł stockholmski" angażuje mnie uczuciowo. Należę  do nielicznych, którym udało się uniknąć Zagłady. Zginęła w  niej niemal cała moja rodzina, niemal wszyscy przyjaciele urwanej  młodości, całe moje społeczeństwo. Z 28. dzieci, z którymi  zaczynałem szkolę w 1930 r. w miasteczku Konin wojnę, przeżyło  tylko siedmioro. Ilu jeszcze ocalałoby, gdyby świat przyjął do  wiadomości to, o czym mu mówili Sven Norrman, Sigge Häggberg,  Carl Herslow i bezradny premier Władysław Sikorski, gdyby  postawiono tamę hitlerowskiemu ludobójstwu?

Oni jednak mówili do głuchych, dlatego wszyscy moi bliscy i  drodzy stracili życie, ja zaś i nieliczni ocaleli jesteśmy statystycznymi wyjątkami.

Mój czas zresztą też się kończy, śpieszę się więc z  publikacją. Czynię to by spełnić obowiązek i schylić głowę  przed grupką bezsilnych ludzi, warszawskich Szwedów,  zrozpaczonych wobec Zagłady, czyniących co w ich mocy, by  ratować Naród.Jest to minimum tego, co się im należy, ale  również wszystko, co w mojej mocy. Próbuję utrwalić pamięć o  Nich. Zasłużyli na nią. Pamięć w Szwecji, której byli synami,  w Polsce gdzie działali dla ruchu oporu, w Izraelu, którego lud  usiłowali ratować. I w Niemczech jako przypomnienie i  ostrzeżenie. Na zawsze! Jiskor, co po Polsku znaczy mniej więcej:  Pamiętaj o nich!